Odbudowa pomnika poległych sportowców

Ze starej widokówki dowiedzieli się, że istniał. Odnaleźli go. Teraz mieszkańcy szczecińskiego Warszewa odbudowują pomnik niemieckich sportowców, którzy zginęli podczas I wojny światowej

- Ktoś tu przed nami mieszkał i chcemy to uszanować - tłumaczą. - A pomnik ma być częścią ścieżki edukacyjnej, która będzie wiodła przez Warszewo.

Zaczęło się od kartki

Starą pocztówkę znalazł Marek Łuczak, policjant i miłośnik Szczecina, autor publikacji o kilku dzielnicach i prezes Pomorskiego Towarzystwa Historycznego. Zbierał materiały do wystawy i książki o Warszewie. Natrafił na kartkę z pomnikiem. Monument upamiętniał sportowców ze Związku Gimnastycznego i Sportowego Szczecin-Drzetowo poległych podczas I wojny światowej. Dwie połówki potężnego głazu ustawione obok siebie niczym strony otwartej księgi. Wypisane siedem nazwisk: Otto Trippensee, Johannes Wiehne, Willi Reschke, Emil Fennert, Max Nagel, Walter Kraft, Franz Höhne.

- Już wcześniej wiedzieliśmy, że w tym miejscu był jakiś pomnik, bo znaleźliśmy go na starych mapach. Ale kiedy u jednego z kolekcjonerów zobaczyłem kartkę, domyśliłem się, że pomnik przetrwał. Że to potężne głazy, które leżą w tamtym miejscu - mówi Marek Łuczak.

Głazy leżały w lesie przy ul. Podbórzańskiej. Niemal naprzeciwko fundamentów pozostałych po przedwojennej kawiarni. Wkopane w ziemię, omszałe kamienie zwracały uwagę wielkością (jedna z połówek, według kamieniarzy, może ważyć trzy tony). Łuczak wspomina, że na szczęście jedna ułożyła się tak, że leżąc przy ziemi dostrzec można było przez dziurę wyryte w głazie litery i fragment krzyża.

Ludzie z dzielnicy pomagają, jak mogą

- Na festyn parafialny w czerwcu ubiegłego roku przygotowaliśmy wystawę fotografii z Warszewa. Mieszkańcy mieli odgadywać, jakie to miejsce - opowiada Wojciech Zbaraszewski, prezes Stowarzyszenia Nasze Warszewo i członek rady osiedla (na co dzień wykładowca Akademii Rolniczej). - Przy tych zdjęciach zaczęła się rozmowa, że może by ten pomnik odbudować. Zaczęliśmy jako stowarzyszenie załatwiać pozwolenia, bo rada osiedla nie ma osobowości prawnej. Miasto nam pomogło. Wydział kultury sfinansował roboty kamieniarskie.

Powstał zespół odbudowy pomnika. Pomagają im nawet leśnicy komunalni. W tym tygodniu zaczęli prace. Na plac wjechały dźwigi, wyciągnęły i ustawiły głazy.

- Zapaliliśmy się do tego - mówi Wojciech Zbaraszewski. - Mieszkańcy w czynie społecznym znosili już raz kamienie, bo pomnik stał kiedyś na usypanych w kopiec polnych kamieniach. Odkryliśmy duże okazy z metalowymi kołami, które wskazują, że pomnik był otoczony zabezpieczającym łańcuchem. Ludzie z dzielnicy pomagają jak mogą, np. jeden z mieszkańców, Wiesław Długosz, udostępnił zupełnie bezpłatnie swoje dźwigi.

Od starego cmentarza do Puszczy Wkrzańskiej

Szef stowarzyszenia tłumaczy, że pomnik ma być częścią ścieżki edukacyjnej. Będzie się zaczynała przy starym cmentarzu. Powojenni mieszkańcy przenieśli prochy bliskich na cmentarz centralny. Zostały pomniki i fragmenty grobów przedwojennych warszewian.

- Jest tam piwnica po dawnej kaplicy - mówi Zbaraszewski. - Dzisiaj wielu sądzi, że to był bunkier. Tam chcemy przenieść fragmenty poniemieckich grobów, a ocalałymi tablicami obmurować ściany piwnicy i tak stworzyć lapidarium, grób grobów.

Przy lapidarium byłby początek ścieżki. Dalej trasa ma iść obok kościoła, w okolice którego członkowie stowarzyszenia chcą przenieść zabytkową pompę (mają zamiar odtworzyć ją z ocalałych resztek i przenieść spod starej stodoły w dalszej części dzielnicy).- Na kościele będzie można zobaczyć zabytkowy zegar. Za kościołem gniazdo naszych bocianów - mówi Zbaraszewski. - Dalej pojechać obok pomnika słonia i oczka wodnego na Podbórzańskiej do pomnika, a potem dalej w las aż do Puszczy Wkrzańskiej.

Na dzielnicowym portalu: www.warszewo.pl zespół odbudowy apeluje do mieszkańców, by "dali coś z siebie dla Warszewa". Na początek zaprasza ich na sobotę na godz. 10 przy gnieździe bocianim, by pomogli załadować drobniejsze kamienie i przewieźć je na Podbórzańską.

Źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin